poniedziałek, 2 marca 2015

Rocket Festiwal 2015 Szczecin

Rocket Festiwal 2015 Szczecin

Bez Hey :(
1Oberschlesien
2. Muchy
3. Chemia
4. Luxtorpeda
5. Happysad
6. Pidżama Porno














  27 lutego, pewnych 5 zespołów spotkało się w Azoty Arenie, by zagrać koncert. Koncert bardzo nierówny, ale jednak fajny. Byłam tam i ja, jak tysiące innych Szczecinian, niczym wielka księżna, rozsiadłam się na plastikowym (d'oh!) krzesełku i patrzałam. Patrzałam, bo nic innego robić nie mogłam, miejsca niestety nie były zbytnio wygodne, jak na festiwal, który trwał do 23. Na płytę już miejsc nie było, no cóż...

Real foto xD


 Pierwszym zespołem, który zagrał, był Oberschlesien. Śląski naśladowca Rammsteina naprawdę nieźle grał. Niestety, dla mnie ta grupa jest niezbyt nowatorska, przez co nudna, ale widowisko było przednie (płonące gitary, wow!).


Śluńskie Chopy


  Później było tylko lepiej, mimo, że ludzi trochę zniknęło z płyty. Muchy były na scenie. Rozpoczęli piękną nostalgiczną piosenką, która niezwykle mi się podobała. Później pograli parę utworów z nowej płyty i moje ukochane "Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę". Mimo, że wokalista nie zaśpiewał falsetem w refrenie, to i tak bardzo mi się podobało!

Alternatywnie bardzo!


   Następnie wystąpiła Chemia. Nie powiem dobrego słowa o tym perfomance. Było poprostu nudne i zamulało totalnie. Zespół gra bardzo dobrze melodyjnie, ale teksty i frontman, to poprostu masakra. Czułam się, jakby grał tam Nickelback. Fatalnie.

Fajny gość z tego frontman'a tylko muzyka jakaś nie taka.

  Na szczęście moje zażenowanie przerwała Luxtorpeda. Litza i Hans dali z siebie wszystko. Zagrali najwięcej utworów na całym festiwalu. Usłyszałam swoje ulubione: "Wilki dwa" i "Autystyczny". Chociaż, czasami, były problemy z dźwiękiem ( słowa trudno, było wychwycić), zespół tak rozgrzał widownie, że ludzie z publiczności, "płyneli" po rękach innych, tak, że ochroniarze musieli interweniować.

Litza groźny, jak zwykle.


  Jako przedostatni wystąpił Happysad. Zagrali fenomenalnie, jako jedyni mieli sekcję dętą( nawet Pidżama jej nie miała). Średni wiek publiczności, oczywiście, obniżył się o parę lat. Na moją niekorzyść, bo grupka tzw. gimbusów, za mną, piszczała słowa piosenek, przez co nie mogłam się skupić na koncercie. Tak, czy inaczej Kuba Kawalec i reszta, spisali się bardzo dobrze. Bis uczcili piosenką "Na zdrowie".

Gimbusy lubio. Niestety...

  I w końcu pojawili się i oni. Pan w czarnej koszulce, różowawych spodenkach, z wielkim cylindrem na głowie. Panowie gitarzyści i pan przy perkusji. Jedyni w swoim rodzaju- PIDŻAMA PORNO! Nie wierzyłam w to co widzę, bo, jestem ich fanką od 10 lat i nie sądziłam jeszcze, że ich zobaczę na żywo. Przy "Taksówkach w poprzek czasu" wzruszyłam się i z trudem powstrzymywałam łzy. Zagrali genialnie i dalej są w dobrej formie. Swój koniec uhonorowali dwoma bisami, gdzie zagrali "Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości" i cover Iggy'ego Popa "Passager". Mam nadzieję, że projekt wskrzeszenia zespołu, będą pielęgnować, bo naprawdę warto!

The best of the best!

  Festiwal był świetny. Gdyby nie Chemia i problemy z dźwiękiem, ocena byłaby wyższa, a tak to:


OCENA: 7/10

Jeszcze chciałam podziękować pewnej osobie, która pomogła mi spełnić moje marzenie. Dzięki, wiesz sam kto! :*

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates