niedziela, 15 marca 2015

Pięćdziesiąt twarzy Grey'a (2014) - #1 Koszmarki Kina

Pięćdziesiąt twarzy Grey'a


 


5.1/10 - Filmweb
  1. 4.2/10·IMDb
    25%·Rotten Tomatoes









  "Pisiąt twarzy Geja" mówili. Każdy jeździł po tym filmie, jak tylko potrafił, ale czy tak naprawdę jest on taki zły? Po części, bo na pewno, scenariuszowo wypada trupio-blado i ogólnie cały Pan Grey, jest tak przekonujący, jak ja jako fotomodelka, ale reszta  filmu, aż tak bardzo nie ssie.

  Poznajemy Anastasię już na początku filmu, jak wiemy jest ona oblubienicą, zamożnego karierowicza też od samego rozpoczęcia. Dlaczego? W sumie to nie mam pojęcia, jedyne co mi się w niej podobało to piękne oczy, bo charakterem szarej myszki to nie zachwycała, ale może faceci w kobietach widzą tylko oczy? Nie okłamujmy się, tak na pewno nie jest.

  A Chrystian? Jest przystojny, a i owszem. Jest trochę władczy, ale czy on nie " doing romance"? Na pewno go robi i stwarza wszelkie pozory zakochanego gościa, nie widzę w nim toksycznego, dominującego kolesia, jedynie kogoś z trochę dziwnymi upodobaniami. Nie przesadzajmy. On nikogo, by nie skrzywdził, a na pewno nie Anastasi.
 
Oczywiście Panie Grey, oczywiście...

  Scenariusz, jak mówiłam, ssie po całości i pozostawia po danych dialogach niesmak, tak wielki, że parę zdań zapamiętałam. Przykładowo taki kwiatek " I don't do romance. I fuck. Hard." brzmi, jak sentencja z jakiegoś pornosa klasy Z z aktorami z Mozambiku, co i oni języka liznęli tyle, co europejskich piczek, czyli, dla czytelników nie wyczuwających ironii, wcale. Niestety cały skrypt na tyle kuleje, że przez niego, ciekawy dość temat sadomasowej kultury zszedł na drugi plan, czy nawet trzeci, a na pierwszym miejscu jest ciągły seks, tak delikutaśny, jak pupcia niemowlęcia.
 
  Seks w tym dziele rozumiemy pod przykrywką poucinanych scenek (Twarz Anastasi-> Twarz Grey'a i jego nagiego torsu-> ciało Anastasi-> dół jej ciała-> Grey ściągający jej bieliznę -> zbliżenia na pośladki mężczyzny-> Grey fuck hard.). Ani to podniecające, ani brutalne, jak to w sado-maso bywa.  
 
"A tak cię ukażę zła istoto ty!"

  To jest po prostu często romantyczne. Na tyle, że miliarder uczy swoją dziewczynę latać samolotem, tańczy z nią razem taniec-przytulaniec, poznaje ją ze swoją rodziną. Czyżby Pan Grey nie był takim twardzielem jakim siebie zazwyczaj opisuje?
 
  I to jest największa wada tego filmu. Z kogoś bardzo władczego, toksycznego, brutalnego, skrzywdzonego w dzieciństwie, stworzono romantycznego mężczyznę, który co rusz zadziwia swoją partnerkę i obsypuje prezentami. Nie ma nic przeciw umowie, której [SPOILERRRRRR!] nie podpisała, a przecież ten papierek był dla niego tak ważny. Nie rozumiem jego postępowania. Mogę jeszcze zrozumieć Anastasię, która dostaje orgazmu na samo wypowiedzenie imienia Chrystka, no ale błagam ludzie, to w realu, by nie przeszło.

"Spojrzał na mnie, DAFUQ!"



  Jedyne co ratuje ten film to muzyka, która jest genialnie dobrana. Między innymi "Crazy in love" Beyonce zaparło mi dech w piersiach. Już dawno tak sensualnej piosenki nie słyszałam. Jest genialna. No i niektóre zdjęcia dodają uroku temu filmowi, to tyle. Niestety, bo zapowiadało się naprawdę nieźle.

  Trochę szkoda tego filmu, bo nawet i ja lubię od czasu do czasu obejrzeć porządny romans, ale on przez kulejący scenariusz, obok porządnego nawet nie stał, to najbardziej boli. Od czasu do czasu kojarzył mi się z "Pretty Woman". Wiem, że niezbyt sprawiedliwie, ale


OCENA: 5/10

Za muzykę, zdjęcia i ładnego Jamie'go.

Ciekawostka: Autorka powieści E.L. James chciała aby rolę Christiana Greya, dostał Robert Pattinson, tak samo, jak pod uwagę była brana Kristen Stewart... Byłby z tego niezły Zmierzch 2.0.

2 komentarze:

  1. nie lubię filmów w których robi się głupie z kobiet. Tutaj ewidentnie taki zabieg miał miejsce. Biedna, brzydka studentka zachwycona bogatym biznesmenem, naiwna wierzy w to, że "go zmieni". Facet bardzo młody, niebywale bogaty, to naprawdę szczyt tandety. Dodatkowo aktor ma bardzo brzydkie ciało. Dialogi na poziomie podłogi, zakończenie maskaryczne. Przewinęłam część filmu bo oglądanie go ujmowało mojej godności. Ale widocznie kobiety już takie są, jak ta główna bohaterka. Wydaje się że już Niemoralna Propozycja była sto razy lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą całkowicie, Kasiu. A "Niemoralna Propozycja" i "50 Twarzy..." to niebo, a ziemia. Tam się czuje tą chemię między aktorami, tutaj, po prostu, no comment.

      Usuń

 
Blogger Templates