niedziela, 8 marca 2015

Birdman (2014) - #2 Oscary 2015

Birdman (2014)





7,3/10 - Filmweb
  1. 8/10·IMDb
    93%·Rotten Tomatoes
    88%·Metacritic










   Ludzie mówią jaki ten film nie jest wspaniały. Otrzymał wiele nagród, w tym aż 4 Oscary, które, jak wiadomo od dawna, nie są wyznacznikiem jakości. "Birdman" mnie nie zaskoczył, nie wywołał we mnie emocji, dla mnie okazał się wydmuszką.

  Dzieło rozpoczyna się od sceny, w której widzimy stare dupsko Michaela Keatona vel Riggana Thomsona, który medytuje w powietrzu. Jakież  to głębokie, nieprawdaż? Następnie dowiadujemy się, że był on gwiazdą Hollywood, niestety w latach 90, przez co cierpi bardzo. Chce pokazać, że jeszcze coś znaczy. Ma zamiar zrobić to na scenie Brodwayu. Bardzo ambitny Birdman staje się reżyserem, scenarzystą i aktorem w jednym. Na tym opiera się ten film, wielki teatr telewizji. Wow, bijmy przed tym pokłony! Wcale nie.

"Ja i moje wielkie ego"

  Wiem, powiecie, że chodzi tutaj o kryzys pomiędzy tym, że człowiek chce zostać zapamiętany, że chce zrobić w swoim życiu jeszcze coś wielkiego. Chodzi o to, że ma problemy rodzinne i chce pomóc swojej córce Alex, ale prawdę mówiąc ten film, bardzo mało traktuje o tym, więcej jest tutaj bezsensownych rozmów i zapychaczy.


  Jakie zapychacze? Na przykład: lesbijski pocałunek Laury i Lesley, wniosło coś to do filmu? Nic kompletnie. Tak samo, jak latający po Nowym Jorku Riggan. Po prostu katastrofa.
I jeszcze ta muzyka kompletnie mi nie podpasowała. Perkusyjne bębnienie, bardzo przypominało mi "Whiplash" i będąc szczerą do tego filmu pasowało, tak jak iPod głuchemu.

Kwa, kwa!

  Co do pracy kamery mam neutralne zdanie, bo wiem, że istniały już wcześniej filmy nakręcone tą metodą np. "Rosyjska arka". Początkowe wrażenie pracy takiej kamery jest naprawdę fajne i zaskakujące, niestety później męczy widza, bardziej niż półtoragodzinny film w 3D.


  Jednak nie wszystko w tym filmie mi się nie podobało. Aktorzy i jeszcze raz aktorzy! Emma Stone, którą wielbię za rolę w "Służących" i Edward Norton, którzy są po prostu genialni. Zwłaszcza Edward stworzył przekonującą kreację i mimo, że zagrał takiego dupka, to nawet go polubiłam. No i jest jeszcze Zach "O bardzo dziwnym greckim nazwisku" Galifianakis, którego darzę wielką sympatią. Tyle z plusów.

Tych tutaj lubimy!


  To nie jest, aż taki zły obraz, ale mi nie przypadł do gustu. Jak zwykle recenzje są subiektywne, a że mogę wyrazić własne zdanie, to jeszcze mu wystawię


OCENĘ: 6/10


  W tamtym roku, było wiele lepszych obrazów, w tym "Boyhood", który postaram się zrecenzować w następnym poście.


Ciekawostka: St. James Theatre ma 1700 miejsc, nie 800 jak usłyszeliśmy w filmie. To się rypnęli scenarzyści, oj się rypnęli...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Blogger Templates